(NIE)Wolny internet w Polsce?
#1

[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]


Daleko nam zapewne do cenzury w krajach, w których rządy/władza "dla dobra" obywateli i własnych interesów blokują treści w Internecie, ale nie da się ukryć, że nasz (polski) rząd i wybrani w powszechnym głosowaniu posłowie próbują narzucić społeczeństwu swoją wizję wolności, moralności i pewnie jakiś tam jeszcze "...ości". Oczywiście każdy z nas zrozumie, że Internet to zagrożenia...w końcu o tym jest nasze forum...ale kiedy zaczynamy poruszać się w obszarach "moralności", "dobra rodziny", "interesu dziecka", "uzależnień", "preferencji-czegokolwiek-by-one-nie-dotyczyły"...to zaczyna być ślisko i grząsko, a efektem może bardzo łatwo być wywrotka. W tym kontekście informacja poniżej za portalem Fundacji Panoptykon
Cytat:Sejmowa Komisja Administracji i Cyfryzacji przyjęła dziś uchwałę, która może stać się impulsem do blokowania Internetu. Z kolei wiceminister finansów – Jacek Kapica – otwarcie mówi o potrzebie blokowania stron hazardowych: „rozmowy trwają, mam nadzieję, że w następnej kadencji Sejmu uda się te sprawy uregulować”. Kilka lat temu Premier Tusk – w kontekście dyskusji o Rejestrze Stron i Usług Niedozwolonych – zapewniał, że nigdy nie poprze blokowania Internetu. Teraz zobaczymy, czy za rządów Premier Kopacz te zobowiązania pozostają aktualne. Bez względu bowiem na uzasadnienie – czy będzie to dobro dzieci, czy interesy fiskalne państwa – blokowanie jest rodzajem cenzury Internetu. Oczywiście nie oznacza to, że nie należy mierzyć się z problemem dostępu dzieci do pornografii. Należy to jednak robić innymi metodami.
Sejmowa Komisja Administracji i Cyfryzacji ponownie zajmowała się dziś projektem uchwały zobowiązującej Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji do „przygotowania rozwiązań technicznych i prawnych, które zagwarantują rodzicom prawo dostępu do sieci internetowej wolnej od pornografii”. Poprzednie posiedzenie w tej sprawie odbyło się w minionym tygodniu. Niestety, choć po wprowadzonych dziś zmianach uchwała nie ma tak kategorycznego brzmienia, wciąż może być interpretowana w kierunku ograniczającym wolność w Internecie.

W najnowszym brzmieniu uchwała nie mówi już o „zapewnieniu rodzicom Internetu bez pornografii”, ale o działaniach „na rzecz ograniczenia dostępu do pornografii” – to pozytywna zmiana. Minister Administracji i Cyfryzacji – aniżaden operator telekomunikacyjny – nie jest bowiem w stanie zapewnić Internetu bez pornografii (zwłaszcza, że nie wiadomo, co dokładnie nią jest, a co nie). Dalej jednak nie już tak dobrze: zgodnie z uchwałą „dostawca usług internetowych powinien [nieodpłatnie] dostarczyć narzędzia, które umożliwią blokowanie przesyłania treści o charakterze pornograficznym”. Posłowie proponują też, by usługodawcy stworzyli alternatywną ofertę – dostępu do Internetu bez treści pornograficznych.

To, czy uchwała będzie wstępem do blokowania Internetu, zależy od sposobu jej wykonania przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji

Uchwała generuje wiele pytań – jakie rozwiązania ma przygotować MAiC? Czy narzędzia wdrażane przez dostawców Internetu będą polegać na filtrowaniu sieci telekomunikacyjnej? Wiele zależy od sposobu, w jaki MAiC wykona dość nieprecyzyjnie sformułowaną uchwałę. W zasadzie powinna być ona rozumiana jedynie jako zachęta do tworzenia filtrów rodzinnych (działających na poziomie sieci domowej). Przy dalej idącej interpretacji może jednak posłużyć jako pretekst do wprowadzenia sieciowych mechanizmów cenzurowania treści przez dostawców Internetu.

Blokowanie: co zyskujemy, co tracimy?

Autorzy uchwały uzasadniają ją „odpowiedzialnością za wychowanie młodych pokoleń”, a osobom o odmiennych poglądach zarzucają przedkładanie interesów firm zarabiających na pornografii nad dobro dzieci. Wygląda na to, że Fundacja Panoptykon dołączy do grona utajonych lobbystów przemysłu pornograficznego, ponieważ nadal mamy zamiar przeciwstawiać się pomysłom blokowania Internetu.

Posłanka Kempa, pomysłodawczyni uchwały, dostrzega negatywne konsekwencje blokowania dla innych wartości – wolności słowa i prywatności. Jednak jej zdaniem, muszą one ustąpić przed „najwyższym dobrem”: moralnością publiczną i bezpieczeństwem dzieci. Zapomina jednak, że każde ograniczenie konstytucyjnych praw musi przejść test proporcjonalności i niezbędności. Innymi słowy, „najwyższe dobro” musi na tym rzeczywiście skorzystać, a projektodawcy muszą wykazać, że nie było innej drogi do osiągnięcia tego celu. W przypadku blokowania stron już same korzyści są wątpliwe – z technicznego punktu widzenia po prostu nie da się zapewnić dzieciom Internetu bez pornografii. Treści związane z seksem pojawiają się nie tylko na dedykowanym im stronom, ale również w tysiącach filmów czy artykułów. Zawsze coś się przeciśnie. Co więcej, zablokowana strona nie znika z Internetu – jeśli tylko obyty z komputerem nastolatek będzie chciał, nadal ją znajdzie – omijając filtr.

Najprostszy filtr blokujący strony, na których pojawia się słowo „seks”, utrudni oglądanie w Internecie „Seksmisji”.

Cenzurując Internet pod kątem treści pornograficznych nic nie zyskujemy, natomiast wiele tracimy. Zagrożona jest prywatność internautów, ponieważ filtr instalowany na poziomie sieci telekomunikacyjnej wymusza sprawdzanie zawartości wszystkich przesyłanych pakietów. Nie sposób przewidzieć, w którym czai się zakazana pornografia, a zatem zweryfikować trzeba wszystko, co w oczywisty sposób narusza tajemnicę korespondencji. Blokowanie stron z treściami pornograficznymi zagraża też wolności słowa. Filtrujący treści dostawcy Internetu stają się de facto cenzorami, od których decyzji zależeć będzie, którą stronę ich klient będzie mógł bez przeszkód obejrzeć. W praktyce blokowanie materiałów pornograficznych może ograniczyć dostęp do treści edukacyjnych czy artystycznych. Granica między różnymi rodzajami treści jest płynna – szukając jej, trudno polegać na tak siermiężnych kryteriach, jak proporcja nagiego ciała na ekranie.

[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]


Inicjatywę wspomnianego ministra Kapicy opisuje szerzej Niebezpiecznik
Cytat:KuKa, to zwrot, którym internauci zaczęli określać koncepcję internetowej cenzury przedstawionej przez ministra Jacka Kapicę, Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Finansów i Szefa Służby Celnej, w liście do VaGli. Poniżej publikujemy istotny wycinek:

Cytat:nie zamierzamy tworzyć żadnego rejestru stron niedozwolonych! Natomiast widzę możliwość wykorzystania narzędzi, które utrudnią działanie zagranicznych portali hazardowych w naszym kraju: np. graficzną kurtynę/nieusuwalne ostrzeżenie na części strony, które w oczywisty sposób utrudni skorzystanie z portalu i uświadomi graczowi, że biorąc udział w grze na tej stronie popełnia przestępstwo z premedytacją. Celem nie jest ograniczenie dostępu do treści na tej stronie, a jedynie przeszkodzenie w oferowaniu gier w Polsce, zmobilizowanie organizatorów do zorganizowania ich działalności w zgodzie z obowiązującym w Polsce prawem, w tym do zarejestrowania się w Polsce i odprowadzania podatku od gier, w których uczestniczą polscy gracze.

Nie wiemy, co Pan minister rozumie przez “nieusuwalne ostrzeżenie na części strony”, ale z góry możemy zapewnić, że (1) jeśli “kurtyna” miałaby być wstrzykiwana w kod strony WWW przez dostawców internetu (ataki typu Man in the Middle), to zawsze będzie można ją wyeliminować odpowiednim skryptem JS/CSS.

Należałoby jednak zacząć od wspomnienia czegoś bardziej fundamentalnego… (2) Wstrzykiwanie “kurtyny” jest w ogóle nierealne, ponieważ dostawcy internetowi, którzy mieliby realizować mechanizm “kurtyny”, na swoich routerach, przez które przechodzi ruch internetowy od abonenta do strony z hazardem online, tego ruchu w ogóle nie widzą — połączenie pomiędzy internautą a serwisem hazardowym jest bowiem szyfrowane (protokół HTTPS) i jakakolwiek próba modyfikacji zaszyfrowanego strumienia jest z góry skazana na porażkę.

Albo więc całkowita blokada, albo jej brak. Ostrzeżeń, tj. kurtyn, wstrzyknąć w treści się nie da, o ile nie zaczniemy wykonywać na internautach ataków typu pharming, czyli (3) Minister nakazuje Polakom korzystać tylko i wyłącznie z rządowych serwerów DNS, które zagraniczne domeny serwisów hazardowych rozwiązują na adresy IP należące do polskich, rządowych serwerów, działających jako reverse proxy i pokazujących jedynie wybrane elementy serwisu hazardowego. DNS-y na szczęście łatwo zmienić, i cały misterny plan bierze w łeb (dopóki zmiana DNS-ów nie będzie penalizowana).

Jest też jeszcze jedna opcja — (4) minister przeforsuje ustawą obowiązek instalowania na komputerze każdego z internautów w Polsce odpowiedniego oprogramowania, które niczym trojan, po wykryciu wejścia na odpowiednią stronę, wyświetli ostrzeżenie… Tu życzymy ministrowi powodzenia, bo to nie udało się nawet największym reżimom.

Internauci już teraz dowcipkują, że większe szanse na powodzenia od wymienionych powyżej 4 technik, mogą mieć…

Cytat:“minidrony szepczące internaucie do ucha, że biorąc udział w grze na danej stronie popełnia przestępstwo”
Dodatkowe informacje, aktualizacje tematu - poniżej

[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]

"Bezpieczeństwo jest podróżą, a nie celem samym w sobie - to nie jest problem, który można rozwiązać raz na zawsze"
"Zaufanie nie stanowi kontroli, a nadzieja nie jest strategią"
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości