Recenzja HP ProBook 6540b
#1
Artykuł ten napisałem dosyć dawno, ale nadal używam tego samego laptopa. Postanowiłem go więc nieco odświeżyć oraz podzielić się z wami moimi wrażeniami na temat ProBooka.

W połowie lutego ubiegłego roku miałem nieprzyjemność zetknąć się z problemem uszkodzonego systemu chłodzenia w komputerze. Nieprzyjemność, ponieważ awaria dotyczyła mojego osobistego notebooka. Po wielu rozterkach co robić ostatecznie zdecydowałem się kupić nowy sprzęt, a zepsuty wysłać na serwis, zaś po naprawie po prostu go sprzedać. Zdecydowałem się na taki krok, ponieważ po roku użytkowania komputera przenośnego dobrze wiedziałem, co tak naprawdę jest mi potrzebne, a co nie. W wypadku Paviliona dv5 mogłem co prawda mieć niemal wszystko, jeżeli zaszła taka potrzeba, ale piękny wygląd oraz wydajna karta graficzna powodowały, że sprzęt nieco się grzał no i oczywiście bardzo szybko brudził - od tej pory wiem, że bardzo ciężko pogodzić ze sobą stylistykę oraz niezawodność. Nowy laptop miał służyć głównie zastosowaniom biurowym, ale zapewniać wysoką wydajność, oraz sprzętowe wsparcie dla technik wirtualizacji, z których coraz częściej korzystam. Przez kilka dni niemal non-stop przeglądałem najróżniejsze modele, odwiedziłem również kilka sklepów, aby przekonać się na własne oczy i ręce, jak wyglądają i spisują się oferowane komputery.


Kryteria wyboru
Ostateczny wybór padł ponownie na markę Hewlett-Packard. Co prawda mój pavilion padł, ponieważ został zaprojektowany w sposób uniemożliwiający odpowiednie oddawanie ciepła bez robienia hałasu przypominającego huragan (mała uwaga - chłodzenie padło podczas gry w BF2, wiecie jak się to objawiło? Tym, że zacząłem słyszeć grę - dobre? To nie żart...), ale do całej reszty nie mogłem się przyczepić: spasowanie części było dosłownie świetne, jakość materiałów z których go wykonano również, wygoda użytkowania stała więc na naprawdę wysokim poziomie. Miłym zaskoczeniem okazał się również polski serwis „pawulonów”, tak mocno krytykowany na łamach wielu polskich serwisów i for dyskusyjnych. Naprawa mogła teoretycznie trwać 14 dni roboczych, zaś ludzie często piszą, że i półtora miesiąca muszą czekać na sprzęt. W moim wypadku kurier odebrał sprzęt w poniedziałek, zaś w piątek rano był już z powrotem, chłodzenie zostało oczywiście wymienione. Może wynika to z faktu, iż wymiana takiego elementu nie jest jakoś szczególnie skomplikowana, a na dodatek bardzo często wykonywana w tej serii laptopów. No dobra, ale mniejsza o to, przecież miałem pisać o nowym sprzęcie. Wymagania jakie postawiłem podczas poszukiwań były naprawdę spore, oto kilka z nich:
  • Procesor o dosyć dużej wydajności, sprzętowo wspierający wirtualizację, o procesie technologicznym 45nm w celu mniejszej emisji ciepła i poboru energii. Wbrew mojemu nickowi, większość produktów „ze stajni” AMD niestety odpadła na pierwszej linii, ponieważ Intel oferuje moim zdaniem lepszy sprzęt w tej kategorii.
  • Minimum 2 GB pamięci RAM DDR2 lub DDR3, z możliwością rozszerzenia w przyszłości do 6 lub 8 GB.
  • Matowa matryca – co prawda na błyszczących, które niepodzielnie królują zarówno wśród laptopów jak i monitorów LCD, obraz jest jakiś taki bardziej kontrastowy i kolory lepiej odwzorowane, ale czy da się na nich wygodnie pracować w oświetleniu? Refleksy niejednokrotnie uniemożliwiają robienie czegokolwiek.
  • Dosyć spory czas pracy na baterii. Nie mogłem na to przesadnie narzekać podczas używania Paviliona, ale miło byłoby, gdyby nowy sprzęt mógł pracować jeszcze dłużej bez wpinania go do zasilania sieciowego.
  • Czytnik linii papilarnych – już może nie warunek, lecz po prostu opcja związana z przyzwyczajeniem. Kiedyś uznawałem to za bajer, ale od czasu, gdy odkryłem, że wreszcie nie muszę zapisywać na komputerze trudnych i długich haseł do różnych serwisów internetowych, po prostu nie potrafię bez tego funkcjonować.
  • System Windows 7 w wersji OEM. W sumie to na nowym sprzęcie staje się standardem, ale wciąż jest sporo komputerów sprzedawanych z dołączaną Vistą, a jakoś nie widzi mi się płacenie za upgrade. Czemu OEM? Dzięki temu mógłbym sprzedać mojego BOXa, a pieniądze jak wiadomo zrekompensowałyby mi wydatki poniesione na zakup nowego laptopa.
  • Niskie wydzielanie ciepła i przyzwoita głośność. W zimie opcja automatycznego podgrzewania lewej ręki zawarta w dv5 może i się przydaje, ale latem stawało się zbyt ciepło no i oczywiście zbyt głośno, a czasami warto zostawić sprzęt na noc, np. w celu defragmentacji i gruntownego skanowania.


[attachment=3] <!-- ia3 -->probook1.jpg<!-- ia3 -->[/attachment]
[attachment=2] <!-- ia2 -->probook2.jpg<!-- ia2 -->[/attachment]


Zakup, pierwsze wrażenia
Jak widać, moje wymagania są dosyć wygórowane, nie dziwne więc, że naprawdę ciężko było znaleźć sprzęt odpowiedni, a zarazem sprawdzony i polecany przez innych. Ten drugi warunek tak naprawdę nie został spełniony – gdy zamówiłem w sklepie internetowym HP Probook 6540b, na łamach polskich serwisów nie można było znaleźć jeszcze żadnych jego recenzji, ponieważ dopiero one powstawały: notebook wszedł „do służby”, jeszcze w tym roku. Kupowanie nieco w ciemno, ale spełniał on większość wymagań, więc zaryzykowałem. Następnego dnia otrzymałem laptopa. Jest on wykonany w sposób klasyczny: bryła prostopadłościanu raczej bez delikatnych rogów i wykończeń, kolorystyka utrzymana w czerni i lekkim srebrze. Gdy postawi się go obok paviliona, wygląda jak komputer sprzed ładnych kilku lat. Ale… to ma być sprzęt efektywny, a nie efektowny a przy tym problemowy, więc tym razem dobrze wiedziałem, co kupuję. W górnej części znajduje się logo firmy HP, które na szczęście nie jest w żaden sposób podświetlane. Pokrywa posiada zatrzask, którego brakowało mi nieco w dv5 podczas wypadów z lapem „w teren”, a który tutaj bardzo dobrze spełnia swoje zadanie. Z przodu znajdują się 4 diody informujące o połączeniu z siecią, zasilaniu bateryjnym działaniu laptopa, oraz pracy napędu optycznego. Z lewej strony znaleźć możemy gniazdo ExpressCard, zaś pod nim wejście mikrofonowe i wyjście słuchawkowe, aż trzy złącza USB, wyjście cyfrowe DisplayPort (w wyniku czego niestety nie ma HDMI) no i wyloty chłodzenia. Z prawej mamy nagrywarkę DVD, kolejne złącze USB, gniazdo robiące za czytnik pamięci kilku formatów, złącze FireWire, a także prehistoryczny już port COM. Wreszcie z tyłu znajduje się złącze LAN i zasilania (co bardzo mnie cieszy, coraz więcej notebooków ma je po bokach, co nie jest zbyt wygodne w większości wypadków), do tego dochodzi jeszcze tradycyjny D-Sub/VGA, oraz blokada Kensington. Uff, to złącza i interfejsy na obudowie mamy za sobą.

Gdy otworzymy pokrywę, zobaczymy matową matrycę z podświetleniem LED wielkości 15,4 cala oraz rozdzielczości HD+ 1600x900px, a nad nią kamerkę internetową, której istnieje i umieszczenie chyba nikogo nie dziwi. Obraz jest bardzo dobrej jakości, choć obawy dotyczące żwawości kolorów nieco się potwierdziły: z jednej strony, dzięki podświetleniu LED, wszystko jest naprawdę jasne, z drugiej jednak, niektóre kolory nie są tak żywe jak na pavilionie np. zielony jest jak dla mnie nieco za jasny. Całość jest również wyraźnie zaniebieszczona, ale po zaaplikowaniu odpowiedniego profilu kolorów w systemie operacyjnym sytuacja znacząco się poprawia, barwy stają się o wiele cieplejsze. Sama rozdzielczość wymaga „chwili” do przyzwyczajenia się, ze względu na znacznie mniejsze niż zazwyczaj ikonki. Obszar roboczy jest za to naprawdę ogromny i już kilka razy doświadczyłem zalet jego posiadania – można komfortowo edytować czy porównywać dwa pliki jednocześnie. Dodam jeszcze, że zawiasy są metalowe i bardzo solidne, umożliwiają otwarcie pokrywy na około 170 stopni. W czarnym centrum mamy pełną klawiaturę, zaś nad nią znajduje się panel dotykowy z przyciskami funkcyjnymi. Klawiatura jest nieco głośniejsza niż w dv5 i podobnie jak matryca, wymaga przyzwyczajenia. Bolączką są klawisze strzałek, które mają naprawdę bardzo niewielkie rozmiary i łatwo nacisnąć dwa lub nawet trzy jednocześnie. Wśród klawiszy funkcyjnych standard: klient poczty, przeglądarka internetowa, sieć wifi, głośność oraz… uruchamianie kalkulatora! Gładzik jest umieszczony nieco po lewej stronie, działa sprawnie, choć moim zdaniem ma zbyt małą powierzchnię jak na taką rozdzielczość (zwiększenie szybkości to nie zawsze dobry krok). Jego przyciski mają bardzo głęboki skok, ale na szczęście są ciche. Po prawej znajdują się trzy naklejki oraz czytnik linii papilarnych.


Wykonanie oraz "co piszczy w środku"
Zanim przejdę do „bebechów”, muszę powiedzieć nieco o wykonaniu. Choć notebook nie wygląda futurystycznie, jak większość obecnie sprzedawanych, to naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Wszystko jest sztywne, nie skrzypi i nie ugina się. Co więcej, dzięki zachowaniu matowej niemal całej powierzchni, trudno jest go w jakikolwiek sposób ubrudzić: nie widać żadnych odcisków czy śladów po palcach. Ogółem jest to jak w "niemieckim samochodzie": wszystko jest do bólu sztywne i nudne, zarazem jednak „in Ordnung”, no i odpowiednio wykonane. Sercem laptopa jest procesor Core i5 430M – dwa rdzenie, sprzętowa wirtualizacja, zintegrowany kontroler pamięci DDR3, a do tego obsługa nowej wersji Hyper-Threading, a więc możliwość pracy jako 4 jednostki logiczne, oraz jej przeciwieństwo w postaci TurboBoost, mechanizmu zwiększającego wydajność rdzeni, gdy praca wielowątkowa nie jest potrzebna. CPU jest wykonany w procesie 32 nm, co naprawdę jest mi na rękę i daje się odczuć, ale o tym później. W sumie to można by napisać "był", ponieważ procesor ten obecnie... leży w szafce. Okazyjnie udało mi się dorwać model 560M - co prawda mocy 430-ce nie brakuje, ale trafiłem na model z nierówno nałożoną osłoną, przez co różnica temperatur na obu rdzeniach była zbyt wysoka i czasami powodowała zwiększone obroty wentylatora. Karta graficzna to mobilna wersja AMD Radeon 4550 wyposażonej w 512 MB pamięci GDDR3. Karta ta jest tylko nieco słabsza niż GF9600GT, który posiadałem wcześniej, ale za to wydziela znacznie mniej ciepła. Całość dopełniają standardowo 2 GB pamięci DDR3 - obecnie już 6 GB, ponieważ bardzo okazyjnie dokupiłem kolejną kostkę, zaś wszelkie dane możemy przechowywać na dysku WD 320 GB, którego talerze wirują z prędkością 7200 obrotów na minutę. Dysk ten obecnie pracuje jako magazyn zewnętrzny na rzadko używane dane, jego miejsce zastąpił w tym roku Crucial M4 128GB. Kultura pracy jest na wyższym poziomie niż w wypadku paviliona – komputer jest nie tylko szybszy, ale na dodatek naprawdę cichy - nawet ze standardowym procesorem i HDD było nieźle, zaś po wymianie CPU i wrzuceniu SSD komputer stał się zupełnie bezgłośny (oczywiście o ile obciążenie jest niewielkie) - podczas np. pobierania danych w nocy mogę postawić go obok łóżka na wysokości uszu i nie przeszkadza w głębokim śnie! Nie ma tu również systemów automatycznego podgrzewania obudowy, nawet gdy uruchomimy jakąś nowszą grę, choć oczywiście o płynnej rozgrywce z dużą ilością detali możemy pomarzyć - BF2 z dodatkiem AIX i 64 botami na niektórych mapach potrafi się lekko przyciąć, ale to jestem w stanie wybaczyć.

[attachment=1] <!-- ia1 -->probook3.jpg<!-- ia1 -->[/attachment]
[attachment=0] <!-- ia0 -->probook4.jpg<!-- ia0 -->[/attachment]

Oprogramowanie jest mi jak najbardziej na rękę – system Windows 7 Professional z możliwością do downgrade do Windows XP Professional, który znajduje się zresztą na dołączonych do sprzętu płytach. Oczywiście nie mam zamiaru korzystać z tej możliwości, ponieważ przywykłem do Visty i Siódemki, zaś cofać się do tyłu raczej nie ma sensu. Oczywiście domyślnie na laptopie znajdowała się tylko jedna partycja, system 32-bitowy, oraz cała masa crapware od HP. Nie próbowałem nawet tego odinstalowywać, tylko od razu sformatowałem dysk według własnych upodobań i umieściłem na nim system x64. Na pewne problemy natknąłem się podczas instalowania sterowników do karty sieci bezprzewodowej jak i aplikację obsługującą czytnik linii papilarnych. Poprzednio korzystałem z oprogramowania DigitalPersona, które jak na złość, postanowiło go nie wykrywać w wypadku ProBook’a. Co się okazało? Musiałem ściągnąć od HP ich oprogramowanie Security Manager. Bazuje ono na rozwiązaniu DigitalPersona, ale jest już oczywiście sygnowane firmą HP no i działa bezproblemowo. W ogóle, to opcji zabezpieczających przed kradzieżą jest tu od cholery a nawet więcej – czytnik, rozpoznawanie twarzy, szyfrowanie dysku, zabezpieczenia z poziomu chipów TPM, karty, pytania kontrolne, blokada przez sygnał czy też zaawansowana ochrona BIOSu, w którym możemy wyłączyć niemal każde urządzenie oraz interfejs. Zastanawiałem się, czy uda mi się to wszystko wykorzystać - po całym tym czasie stwierdzam, że byłoby to nierealne. Okazyjnie używam czytnika i/lub rozpoznawania twarzy do np. logowania się oraz blokady BIOSu i systemu.


Podsumowanie
Ogólnie po ponad 1,5 roku użytkowania jestem ze sprzętu bardzo zadowolony. Na początku miałem pewne zastrzeżenia i wątpliwości, głównie spowodowane chyba „tandetnym” z pozorów wyglądem notebooka. Przekonałem się jednak, że pozwala on naprawdę wszechstronne zastosowanie, zaś jako komputer biurowy i do pracy spisuje się po prostu idealnie – jest dosyć lekki, bowiem waży jedynie niecałe 2,5 kg, a czas pracy na baterii przy włączonej sieci WiFi dobija do prawie czterech godzin (przy standardowym CPU oraz HDD było to około trzech godzin), a to wszystko pomimo upływu czasu! Na baterii jak widać również nie oszczędzano. W efekcie zmiany laptopa mogłem pozbyć się kilku akcesoriów, które zakupiłem do jego poprzednika: podstawka chłodząca, szybszy dysk oraz obudowa zewnętrzna pod eSATA. Nieco ironicznie można by powiedzieć, że notebook znów stał się w moim przypadku komputerem przenośnym. Jak na razie ProBook mnie nie zawiódł - co prawda wymieniłem "kilka" bebechów, a także konieczne było skorzystanie z gwarancji z powodu pojawienia się uszkodzonych pikseli (z mojej winy, po upadku z około metra na betonową posadzkę, ale o tym cicho sza!), ale służy dobrze i chyba jeszcze sporo posłuży. Z aktualnego punktu widzenia żałuję tylko nieco matrycy - wolałbym, aby znajdowała się w nim nawet taka o rozdzielczości 1920x1080, chociaż pierwotnie wydawało mi się to samobójczym pomysłem.
Nie wiem, czy taką jakością oraz niezawodnością cechuje się cała seria ProBook, ale polecam ją wszystkim, którzy przekładają możliwości nad wygląd.


Załączone pliki Miniatury
               
Odpowiedz
#2
poza wyglądem jest ok
WIN11
Ventura
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości