BitDefender Internet Security 2011 - Recenzja
#1
Archiwalny artykuł wrzucony w ramach przenosin tekstów z mojego bloga na SafeGroup, być może dla kogoś będzie jednak przydatny Smile



Dzisiejszą opowiastkę zacznę niczym bajkopisarz: dawno dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami stał sobie kiosk. Taki zwyczajny, jakich wiele w okolicy. Podszedł do niego pewien jegomość i zakupił czasopismo „o komputerach”. Nie będziemy wnikać w szczegóły i podawać nazwy, zresztą po co je tak nachalnie reklamować, skoro obecnie samo z siebie raczej umiera (albo już nawet umarło)? Grunt, że na płycie dołączonej do czasopisma znajdował się pakiet BitDefender Internet Security 9 z licencją aż na rok! Cóż to był za szał – pełny pakiet zabezpieczający za „grosze”, a przynajmniej znacznie taniej niż u dystrybutora. Zestaw został zainstalowany i pochodził na komputerze naprawdę długo, bo jegomościowi (a dokładniej: mnie) naprawdę się spodobał. Nie dość że po polsku, to jeszcze dosyć lekki nawet jak na tamte czasy gdy niewiele firm przywiązywało uwagę do obciążenia. Czar jednak po jakimś czasie prysł, no i żadnego BitDefendera nie widziałem… aż do ostatnich dni.

[attachment=5] <!-- ia5 -->bd1.png<!-- ia5 -->[/attachment]
[attachment=4] <!-- ia4 -->bd2.png<!-- ia4 -->[/attachment]

Instalacja pakietu
Najnowszą wersję pakietu w wersji Internet Security „nabyłem” dzięki ósmym urodzinom portalu DobreProgramy, którego jestem czytelnikiem i względnie aktywnym użytkownikiem. Ekipa we współpracy z producentem zaserwowała nam na tą okazję nie lada niespodziankę: roczna licencja na oprogramowanie do kompleksowej ochrony komputera zupełnie za darmo, wystarczyło tylko posiadać konto oraz podać dane osobiste. Swoją drogą, ten drugi wymóg spowodował, że sporo osób nie zdecydowało się na skorzystanie z okazji… to nic, że w innych sytuacjach rzucają tymi danymi na lewo i prawo, to nic, że posiada je wiele urzędów i firm – liczy się ta z góry skazana na porażkę walka o prywatność. Ja się pytam, jakim cudem w ogóle konfrontujecie ze sobą słowa internet i anonimowość? Mniejsza o coś, co nie ma sensu. Pakiet naprawdę atrakcyjny, acz nie najbogatszy z całej dostępnej oferty:producent podobnie jak inni wycwani się i oferuje jeszcze „wyższą” opcję, czyli Total Security posiadający również narzędzia do backupu i kilka dodatków. Jako że ja nie obawiałem się o podanie „cennych danych”, zabrałem się do pobierania BitDefendera. Pierwsze co zwróciło moją uwagę, to monstrualnych więc rozmiarów instalator, całe 230 MB dla 64-bitowej wersji Windowsa! W porównaniu do Nortona czy Kasperskiego prawdziwy monstumus-gigantus, bo przecież prawie dwa razy większy. Jedyne co mu dorównuje to chyba pakiet od McAfree. Widząc wybór wersji od razu zadałem sobie pytanie: ciekawe, czy będzie to natywna obsługa i procesy x64, czy tylko „chwyt” marketingowy? Później okazało się, że jednak to nie żadna bujda i chociaż część procesów jest faktycznie taka jaka powinna być.

Instalator nie dość, że jest ogromny, to dodatkowo część komunikatów i tekstów w nich nie jest po polsku, ale „po polskiemu”, lub też po prostu po angielsku – niektóre zwroty to istne bełkoty, delikatnie mówiąc niezrozumiałe, inne nie zostały przetłumaczone wcale. Nie przypominam sobie, aby wersja 9 którą kiedyś miałem okazje używać była obarczona takimi niedopracowaniami. Oczywiście nie ma on tylko złych stron i nie można go z miejsca przekreślać: instalator swoim zachowaniem przypomina nieco ten znany z najnowszego Ubuntu – na początku ustawiamy najważniejsze opcje wymagane do faktycznej instalacji, na resztę odpowiadamy natomiast wtedy, gdy w tle pakiet jest kopiowany i konfigurowany na naszym komputerze. Oszczędzamy więc chwilę czasu, a i sam proces jest nieco bardziej user-friendly, chociaż dla chcącego nic trudnego – wystarczy wybrać zaawansowane opcje, a do wyboru będzie sporo. Później jeszcze musimy podać dane do logowania lub założyć konto w BitDefenderze. Tak czy inaczej, nie da się tu powiedzieć ani o takiej jakości, ani szybkości jakimi ucieszyły mnie produkty Nortona, czyli „kliknij i zapomnij”.

[attachment=3] <!-- ia3 -->bd3.png<!-- ia3 -->[/attachment]
[attachment=2] <!-- ia2 -->bd4.png<!-- ia2 -->[/attachment]

Opcje, możliwości, funkcjonalność
Po instalacji postanowiłem nieco przyjrzeć się pakietowi. Tutaj również wyszły na jaw wady nie do końca poprawnego tłumaczenia – teksty są co prawda po polsku, brzmią sensownie, ale w zaawansowanym układzie interfejsu część z dolnych linków „rozłazi się”. Wygląda to tak, jakby ktoś przetłumaczył, ale nie sprawdził jak to wygląda w praktyce… na szczęście problem nie występuje w innych przypadkach (albo ja raczej na niego nie natrafiłem). Przyznam szczerze, że nie chce mi się opisywać dokładnie wszystkich dostępnych funkcji, a Wam z pewnością po raz tysięczny czytać czym jest antywirus. Powiedzmy więc szybko i bezboleśnie: pakiet BD posiada rzecz jasna antywirusa, zaporę sieciową, oraz antyspam, czyli wszystko to co jest dostępne u konkurencji w takich zestawach. Dodatkowo wyposażono go w kontrolę prywatności oraz antiphising, a więc kontrolę ciasteczek przeglądarek, szyfrowanie rozmów przeprowadzanych na komunikatorach (mało popularne w Polsce Yahoo oraz MSN), czy też ochronę przed zmianami strony startowej w Ynternet iKsPloderze. Standardowo nie jest włączone, acz dostępne w każdej chwili jest również coś, co naprawdę mnie zaszokowało – moduł bardzo przypominający HIPSa. Pozwala on min. na blokadę keyloggerów (ale o tym jeszcze będzie), informuje nas o próbach zmian ustawień aplikacji oraz systemu, modyfikacjach rejestru, wykonywaniu skryptów i pyta o pozwolenie na daną akcję. Włączenie wszystkich dostępnych w nim opcji to prawdziwy „security-masochizm”, bo komunikaty są co chwilę. Na całe szczęście da się tworzyć reguły, a więc po okresie z dużą ilością pytań będziemy mieli wreszcie jakąś namiastkę spokoju.

Nie zabrakło również funkcji, która monitoruje różne aspekty systemu i informuje nas o nieprawidłowościach: wyszukiwanie aktualizacji w Windows Update, sprawdzanie siły naszego hasła na koncie użytkowników, kontrola aplikacji startujących z systemem, czy też sprawdzanie aktualności takich newralgicznych i bardzo często używanych elementów elementów jak przeglądarka, Adobe Flash, Java i Adobe Reader. Dla rodziców znalazła się i kontrola rodzicielska, ale testy dostępne w sieci pokazują, że mało który pakiet naprawdę jakoś sobie w tej dziedzinie radzi, lepiej chyba „obudować” przeglądarkę w odpowiednie blokady / rozszerzenia umożliwiające kontrolę i filtrowanie przeglądanych w internecie zasobów. Oczywiście wszystkie opisane funkcje są naprawdę nieźle konfigurowalne, ustawić można sporo gdy przebijamy się przez kolejne „ekrany” i listy wyborów. Domyślna konfiguracja jest dosyć „nierówna”. Z jednej strony, antywirus nie skanuje wszystkich możliwych zagrożeń, nawet takich, na które raczej powinien zwracać uwagę (rootkity, loggery, skanowanie archiwów), z drugiej natomiast zapora stara się ukrywać nasz komputer we wszystkich sieciach, które nie są uznane za w pełni zaufane. Zatrzymując się na chwilę przy zaporze: ma ona naprawdę bogatą listę dozwolonych aplikacji z której domyślnie korzysta, a więc ten moduł nie będzie nam zbyt często przeszkadzał, no chyba że zdecydujemy się, aby informował nas o każdym ruchu i sami utworzymy w ten sposób odpowiednie reguły. Na moim komputerze zostawiłem jednak podstawowe ustawienia i pomimo używania sporej ilości oprogramowania, nie zapytano mnie ani razu o decyzję, nawet w wypadku komunikatora WTW.

[attachment=1] <!-- ia1 -->bd5.png<!-- ia1 -->[/attachment]
[attachment=0] <!-- ia0 -->bd6.png<!-- ia0 -->[/attachment]


Wykrywalność oraz obciążenie
Wykrywalność pakiet BitDefender Internet Security 2011 wygląda najprościej mówiąc nieźle. Wszystkie testy przeprowadzałem na standardowych, jak już pisałem niezbyt rygorystycznych ustawieniach, a jednak podczas skanowania paczek 0-day wyniki zawsze wynosiły ponad 75-80%, a więc naprawdę przyzwoicie. Po ustawieniu wszystkich opcji na maksymalne wyniki są jeszcze lepsze, acz wybór zależy od komputera i zasobów, jakie chcemy przeznaczyć na ochronę. Niestety nie byłem w stanie sprawdzić starszych zagrożeń. Procesy tworzone przez pakiet są chronione, a przynajmniej nie możemy ubić ich ręcznie poprzez systemowy menadżer zadań (a to wcale nie jest takie oczywiste, jakby się mogło wydawać). Po wyłączeniu SpySheltera odnotowałem 210 na 340 możliwych do zdobycia punktów w Comodo Leak Test, ale jak już pisałem ostatnio, jest to specyficzny test, którym nie należy się zbytnio przejmować. Zawiodłem się na testach Zalmany – pomimo rzekomego blokowania antiloggerów, BitDefender oblał wszystkie testy i przechwytywanie tego co wpisujemy lub robienie zrzutów nie jest problemem dla włamywacza. W kwestii obciążenia jest równie nierównie jak z ustawieniami – z jednej strony, pakiet wydaje się bardzo lekki, bo chłodzenie w moim notebooku podczas normalnej pracy nie odzywało się, a jest bardzo wyczulone. Gdy dochodziło do skanowania paczki z wirusami, z procesora były wyciskane siódme poty: jak do tej pory żaden program nie doprowadził wentylatora do takich wysokich obrotów. Ogólnie jest również odczuwalne pewne spowolnienie działania aplikacji, w szczególności mocno objawiało się to u mnie w Firefoxie, gdzie następował efekt „freezu” chociażby przy otwieraniu nowej karty. W sumie nie wiem z czego to wynika: czy „po garach” dostaje dysk? Możliwe, acz musiałbym to sprawdzić na zwykłym HDD, którego nie posiadam. Konsumpcja pamięci podczas normalnej pracy to około 60 MB, ale podczas skanowania szczytowo przekroczyła u mnie 700 MB… naprawdę dużo, chociaż podczas normalnego użytkowania raczej nie skanuje się paczek z malware.


Czas na werdykt
Ciężko podjąć ostateczny werdykt wobec tego wszystkiego, co zobaczyłem. U dystrybutora pakiet ten kosztuje ponad 230zł, co jak dla mnie jest ceną dosyć niepoważną przy takim spolszczeniu i chwilowych wahaniach obciążenia. Konkurencja nie śpi i za taką samą lub nawet niższą kwotę jest w stanie zaoferować nam lepsze produkty. Na serwisach aukcyjnych znaleźć go można natomiast za znacznie niszą kwotę, która już jak najbardziej jest odpowiednia i godna wydania. Nie mogę podważyć tego, że jest to naprawdę kompleksowe i dobre zabezpieczenie. Co prawda razi w oczy ochrona przed loggerami, acz antywirus przy mocniejszych ustawieniach również powinien je wykryć i zneutralizować. Poza tym, ten akurat opisywany egzemplarz każdy mógł zdobyć zupełnie za darmo. Nie podzielam zdania, że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, więc skrytykowałem to, co mi się w nim nie spodobało. Uważam jednak, że BitDefender jest dobrym pakietem, może nieco obciążać, ale z pewnością nie tak bardzo jak Kaspersky (mowa zarówno o edycji 2011 jak i 2010) i dla większości osób będzie w zupełności wystarczającym pakietem. Jeżeli udało się Wam go zdobyć, polecam zainstalować, spróbować i samemu podjąć decyzję, warto się z nim zapoznać.


Załączone pliki Miniatury
                       
Odpowiedz
#2
Interesuje mnie jedna rzecz. Wyczytałem, że mając kilka kluczy, można nabić licencję na taki okres na jaki są wszystkie klucze. Załóżmy, że posiadamy 4 klucze na rok to według triku możemy nabić lickę na 4 lata. Trik ten działał ze starszą wersją, a na nowej nie wiem. Trzeba zainstalować program podać klucz i uruchomić ponownie system. Po ponownym uruchomieniu podajemy kolejno wszystkie klucze które mamy. Zastanawiam się czy to działaLol
Odpowiedz
#3
rafikrafiki napisał(a):Interesuje mnie jedna rzecz. Wyczytałem, że mając kilka kluczy, można nabić licencję na taki okres na jaki są wszystkie klucze. Załóżmy, że posiadamy 4 klucze na rok to według triku możemy nabić lickę na 4 lata. Trik ten działał ze starszą wersją, a na nowej nie wiem. Trzeba zainstalować program podać klucz i uruchomić ponownie system. Po ponownym uruchomieniu podajemy kolejno wszystkie klucze które mamy. Zastanawiam się czy to działaLol


Tak jest ja na jednym z kompow mam wbite dwa klucze i mam 700 dni w wersij 2012
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości