03.06.2018, 16:01
Z myśli na niedzielę - ścieżki rowerowe są w tym kraju tak zrobione, żeby jak najmocniej zniechęcić ludzi do korzystania roweru. Elementy projektu, które się na to składają, to:
- Brak początku drogi dla rowerów. Zazwyczaj droga zaczyna się od 20cm krawężnika i kawałka trawnika, oznakowana... albo i nie. Próba płynnego włączenia się z drogi na ścieżkę to katorga.
- Z tego samego powodu, ścieżki nie mają też końca. Nagle trafiasz na krawężnik, i powinieneś być już na jezdni.
- Góra, dół, góra, dół... drogi dla rowerów są na poziomie chodnika, a więc, przy każdym dojeździe do posesji tylko góra, dół, góra, dół...
- No i zygzaki, wszakże każde przejście dla pieszych to konieczność slalomu.
- Nie wspominając o drzewach, słupach, billboardach i innych elementach otoczenia.
- I ciągłym zamienianiu stronami ścieżki i chodnika.
- Ścieżka odróżniona od chodnika jedynie kolorem kostki brukowej, dla większości ludzi niewidocznym. I w sumie nic dziwnego, bo chodniki w tym kraju są dowolnego koloru.
- A kolor ten, w przypadku ścieżek, też nie jest ustalony, więc to, co raz oznacza drogę dla rowerów, innym razem oznacza drogę dla pieszych. I na odwrót.
- Ścieżka nieoddzielona niczym od chodnika, więc prawdopodobieństwo intruzów na drodze wzrasta.
- Już pomijając fakt, że po asfalcie jeździ się zdecydowanie lepiej niż po kostce brukowej...
- A najlepiej to w ogóle pójść na łatwiznę, i zamiast robić drogi dla rowerów... ustalmy, że od teraz chodnik jest dwufunkcyjny, jednocześnie pełni rolę drogi dla rowerów. Parkingi, samochody na chodniku, i inne atrakcje + brak możliwości jazdy ulicą, bo mandat!
Może i takie ścieżki są fajne dla dzieci jadących do szkoły lub ludzi wracających składakiem z pracy, Ale dla jazdy rekreacyjnej na dłuższe dystanse, nie mówiąc o ludziach z zacięciem sportowym, się nie nadaje. Chętniej bym po prostu widział w tych miejscach szerszy asfalt na drodze... Jeśli mam być szczery, bardziej podoba mi się model holenderski (ścieżka rowerowa częścią jezdni, nie chodnika).
Aha i nie mówię o próbach włączenia ścieżek rowerowych w istniejące, ruchliwe miejsca w gęsto zabudowanej okolicy... a często o zupełnie nowych inwestycjach, w nieruchliwej okolicy, zrobionych w krótkim odstępie czasu... i każda inaczej...
Z powodu niniejszych następnym razem jadąc na rowerze, postaram się o trasę z jak najmniejszą liczbą ścieżek rowerowych.
PS nie jestem zwolennikiem Masy Krytycznej ani innych instytucji irytujących ludzi z błahego powodu.
- Brak początku drogi dla rowerów. Zazwyczaj droga zaczyna się od 20cm krawężnika i kawałka trawnika, oznakowana... albo i nie. Próba płynnego włączenia się z drogi na ścieżkę to katorga.
- Z tego samego powodu, ścieżki nie mają też końca. Nagle trafiasz na krawężnik, i powinieneś być już na jezdni.
- Góra, dół, góra, dół... drogi dla rowerów są na poziomie chodnika, a więc, przy każdym dojeździe do posesji tylko góra, dół, góra, dół...
- No i zygzaki, wszakże każde przejście dla pieszych to konieczność slalomu.
- Nie wspominając o drzewach, słupach, billboardach i innych elementach otoczenia.
- I ciągłym zamienianiu stronami ścieżki i chodnika.
- Ścieżka odróżniona od chodnika jedynie kolorem kostki brukowej, dla większości ludzi niewidocznym. I w sumie nic dziwnego, bo chodniki w tym kraju są dowolnego koloru.
- A kolor ten, w przypadku ścieżek, też nie jest ustalony, więc to, co raz oznacza drogę dla rowerów, innym razem oznacza drogę dla pieszych. I na odwrót.
- Ścieżka nieoddzielona niczym od chodnika, więc prawdopodobieństwo intruzów na drodze wzrasta.
- Już pomijając fakt, że po asfalcie jeździ się zdecydowanie lepiej niż po kostce brukowej...
- A najlepiej to w ogóle pójść na łatwiznę, i zamiast robić drogi dla rowerów... ustalmy, że od teraz chodnik jest dwufunkcyjny, jednocześnie pełni rolę drogi dla rowerów. Parkingi, samochody na chodniku, i inne atrakcje + brak możliwości jazdy ulicą, bo mandat!
Może i takie ścieżki są fajne dla dzieci jadących do szkoły lub ludzi wracających składakiem z pracy, Ale dla jazdy rekreacyjnej na dłuższe dystanse, nie mówiąc o ludziach z zacięciem sportowym, się nie nadaje. Chętniej bym po prostu widział w tych miejscach szerszy asfalt na drodze... Jeśli mam być szczery, bardziej podoba mi się model holenderski (ścieżka rowerowa częścią jezdni, nie chodnika).
Aha i nie mówię o próbach włączenia ścieżek rowerowych w istniejące, ruchliwe miejsca w gęsto zabudowanej okolicy... a często o zupełnie nowych inwestycjach, w nieruchliwej okolicy, zrobionych w krótkim odstępie czasu... i każda inaczej...
Z powodu niniejszych następnym razem jadąc na rowerze, postaram się o trasę z jak najmniejszą liczbą ścieżek rowerowych.
PS nie jestem zwolennikiem Masy Krytycznej ani innych instytucji irytujących ludzi z błahego powodu.
Człowiek, któremu zazdroszczą najlepszych pomysłów na sygnatury...