25.11.2018, 17:27
Hehe...niczego nie sugeruj U mnie wtedy na podwórku było wtedy ze 3 samochody, a z sąsiada był dusza człowiek. Mieszkali na tym samym piętrze drzwi obok i z jego dziećmi chowaliśmy się jak prawie w rodzinie. Tak się już nie dzieje na obecnych osiedlach...wtedy dzieciaki wpadały do mieszkania odwiedzić dzieci sąsiada, od razu były gry i zabawy albo razem szło się na podwórko...jak była pora obiadowa, to obiad nawet skromny był dla wszystkich. Łaziliśmy po sąsiednich blokach, klatkach i mieszkaniach...dzieci w podobnym wieku było pełno, a wszyscy się znali i stali za sobą murem w konfliktach z innymi podwórkami. Były wojny na patyki, na grudki ziemi...kamienie były zakazane. Starsi budowali w zimie iglo dla maluchów i wylewali na lodowisko na skwerze...
Nie ma już tak...podwórka umierają od wielu lat i nie dlatego, że nie ma mieszkańców i ich dzieci, ale dlatego, że dzieci nie spędzają na nich czasu.
Nie ma już tak...podwórka umierają od wielu lat i nie dlatego, że nie ma mieszkańców i ich dzieci, ale dlatego, że dzieci nie spędzają na nich czasu.
"Bezpieczeństwo jest podróżą, a nie celem samym w sobie - to nie jest problem, który można rozwiązać raz na zawsze"
"Zaufanie nie stanowi kontroli, a nadzieja nie jest strategią"
"Zaufanie nie stanowi kontroli, a nadzieja nie jest strategią"